Debiut Czech w Lidze Narodów: walka, zmęczenie i nadzieje na przyszłość – rozmowa z trenerem Giannisem Athanasopoulosem
Dla reprezentacji Czech siatkarek tegoroczna Liga Narodów to coś więcej niż tylko kolejny cykl międzynarodowych rozgrywek – to prawdziwy debiut na globalnej scenie elity. Drużyna, która dotychczas rywalizowała głównie w Lidze Złotej i turniejach kwalifikacyjnych, w tym roku po raz pierwszy mierzy się z absolutną światową czołówką. I już w swoim pierwszym tygodniu zmagań pokazała, że nie zamierza być jedynie tłem dla silniejszych rywalek.
Czeszki rozpoczęły turniej w Rio de Janeiro od trudnego meczu z gospodyniami – Brazylijkami, utytułowanym zespołem, który od lat dominuje na światowej arenie. Mecz zakończył się porażką 0:3, ale to nie załamało podopiecznych Giannisa Athanasopoulosa. Wręcz przeciwnie – w kolejnym spotkaniu zaprezentowały charakter i wolę walki, pokonując po dramatycznym tie-breaku reprezentację Stanów Zjednoczonych 3:2. Był to spektakularny sukces – USA to aktualny medalista olimpijski i jeden z najbardziej utytułowanych zespołów świata, nawet jeśli wystąpił w nieco rezerwowym składzie.
Na tym jednak emocje się nie skończyły. Zaledwie 15 godzin po wyczerpującym boju z Amerykankami, Czeszki stanęły do walki z Koreą Południową. I znów, mimo zmęczenia i napiętego harmonogramu, odniosły zwycięstwo – ponownie w pięciu setach. Trzy mecze rozegrane w ciągu 40 godzin to ogromne wyzwanie fizyczne i mentalne, szczególnie dla zespołu, który dopiero uczy się realiów tak intensywnych rozgrywek. Ostatni mecz turnieju zakończył się porażką 1:3 z Niemkami, jednak ogólny bilans – dwa zwycięstwa i dwie porażki – pozwolił reprezentacji Czech uplasować się na solidnym 10. miejscu w tabeli.
O pierwszych wrażeniach, emocjach, zmęczeniu, ale też o planach na przyszłość rozmawiamy z selekcjonerem czeskiej kadry, Giannisem Athanasopoulosem, który poprowadził swój zespół przez niezwykle wymagający debiutancki tydzień w siatkarskiej Lidze Narodów.
B.W: To jeszcze raz, trenerze – serdeczne gratulacje za, jak się wydaje, udany debiut w VNL! Mieliście za sobą bardzo intensywne kilkanaście godzin, w których stoczyliście dwa niezwykle zacięte, pięciosetowe pojedynki – oba zwycięskie.
Pierwszy mecz z reprezentacją USA, jedną z potęg kobiecej siatkówki – mimo że grały w rezerwowym składzie – to wciąż ogromne osiągnięcie i uznanie dla całego zespołu. Kilkanaście godzin później zwycięstwo z Koreą Południową – pokazaliście hart ducha i świetne przygotowanie.
Po pierwszym tygodniu zajmujecie 10. miejsce, co daje solidny punkt wyjścia do dalszej rywalizacji. Trzymam kciuki za kolejne mecze i rozwój zespołu!
Jakie to uczucia i emocje towarzyszyły wygranemu meczowi z USA?
G.A: Byliśmy bardzo szczęśliwi po zwycięstwie z USA, ale niespełna 15 godzin po tym meczu graliśmy bardzo ważny mecz z Koreą. Nie mieliśmy więc zbyt wiele czasu na świętowanie, bo cała nasza uwaga była skupiona na kolejnym spotkaniu.
Teraz zaczynamy sobie uświadamiać, co osiągnęliśmy, ponieważ USA to zespół światowego poziomu, z ogromną historią i niesamowitymi wynikami. Myślę, że to było naprawdę coś wyjątkowego z naszej strony, że się nie poddaliśmy – mimo że przegrywaliśmy 0:2 – i wygraliśmy tak intensywny tie-break.
To było bardzo cenne doświadczenie dla naszego zespołu – możemy się z niego uczyć i zobaczyć, do czego jesteśmy zdolni.
B.W: Jak ocenia Pan postawę zespołu po pierwszym tygodniu VNL?
G.A: Myślę, że byliśmy trochę zdenerwowani w meczu z Brazylią, trochę chaotyczni, ale później – w drugim spotkaniu – zaczęliśmy już pokazywać trochę naszego potencjału.
Ogólnie naprawdę podobał mi się duch walki w naszym zespole. Na pewno musimy dużo poprawić w polu serwisowym, jeśli chcemy rywalizować z tymi drużynami na najwyższym poziomie, ponieważ kiedy grają w swoim systemie, bardzo trudno jest nam ich bronić.
Zdecydowanie musimy być lepsi w przyjęciu, w obronie oraz w rozegraniu akcji poza systemem, ponieważ to zupełnie inna szybkość gry niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Lidze Złotej. Myślę, że to są dwa główne elementy, które musimy poprawić.
B.W: Co najbardziej Pana zaskoczyło – pozytywnie lub negatywnie – w trakcie tych pierwszych spotkań?
G.A: Zanim rozpoczęliśmy tę drogę, wiedzieliśmy, że będzie trudno. VNL to bardzo, bardzo wymagający turniej. Przekonaliśmy się o tym, gdy graliśmy trzy mecze w ciągu 40 godzin.
Moim zdaniem można było to lepiej zorganizować, ale rozumiem, dlaczego tak się nie stało. Chcemy, żeby zawodniczki prezentowały się na najwyższym poziomie, ale jest, jak jest.
W takich warunkach emocje są bardzo silne – zarówno przy porażkach, jak i przy zwycięstwach. Ci najsilniejsi, którzy potrafią kontrolować emocje do samego końca, odniosą sukces.
To jest, ogólnie rzecz biorąc, moje odczucie po tym turnieju. W trudnych momentach naprawdę ważne jest, żebyśmy trzymali się razem jako zespół, a w tych dobrych – żebyśmy potrafili szybko przejść dalej.
B.W: Czy któryś z elementów gry wymaga obecnie szczególnej poprawy?
G.A: Myślę, że częściowo odpowiedziałem już na to pytanie, mówiąc o "czwórce" grającej na pozycji dwa – musimy się poprawić, przede wszystkim być bardziej agresywni na zagrywce i dokładniejsi.
Musimy też podnieść jakość gry w obronie i lepiej ustawiać się w systemie. No i oczywiście – ograniczyć liczbę niewymuszonych błędów.
B.W: Jakie cele stawiacie sobie na drugi tydzień rywalizacji w VNL?
G.A: Jedziemy do Hongkongu, ponownie w bardzo silnej grupie. Naszym celem jest walczyć o każdy punkt – tak jak robiliśmy to tym razem – o każdy set i spróbować sprawić niespodziankę, jeśli to możliwe, przeciwko silnym rywalom.
Taki jest nasz cel i chcemy czerpać radość z gry jeden na jednego przeciwko przeciwnikom, o których wspomniałem.
B.W: Czy możemy się spodziewać jakichś zmian w składzie w nadchodzących meczach?
G.A: Tak, będzie jedna zmiana, ale wkrótce ją ogłosimy. Najpierw wrócimy bezpiecznie do Czech i zobaczymy, jak to wszystko się ułoży dla zawodniczek, ale jak na razie wszystko jest w porządku. Wkrótce pojawi się więcej szczegółów na ten temat.
Debiutancki tydzień reprezentacji Czech w Lidze Narodów pokazał, że zespół potrafi rywalizować na najwyższym światowym poziomie, nawet mimo dużego zmęczenia i trudnego kalendarza meczowego. Dwa zwycięstwa nad silnymi przeciwnikami, jak USA i Korea Południowa, świadczą o dużym potencjale i charakterze drużyny. Trener Giannis Athanasopoulos podkreśla, że choć są jeszcze elementy do poprawy, zwłaszcza w przyjęciu i serwisie, to zdobyte doświadczenia są bezcenne dla rozwoju zespołu. Teraz Czechy z optymizmem patrzą na kolejne tygodnie rywalizacji i liczą na dalszy progres.
Foto: Volleyball World