Julie Lengweiler: Czas na medal z Radomką!
Ma dopiero 26 lat, a już zdążyła poznać siatkarskie życie w niemal całej Europie. Grała w Szwajcarii, Finlandii, Hiszpanii, Grecji, Francji, Niemczech, a dziś reprezentuje barwy MOYA Radomki Radom w jednej z najmocniejszych lig na kontynencie. Szwajcarska przyjmująca Julie Lengweiler to zawodniczka, którą wyróżnia nie tylko boiskowa wszechstronność, ale też dojrzałość, spokój i pasja do ciągłego rozwoju.
W rozmowie opowiada o swoich początkach, różnicach między ligami, codzienności siatkarki, sposobach na radzenie sobie z presją i o tym, dlaczego w sporcie – jak i w życiu – najważniejsze jest zakochać się w procesie, a nie tylko w rezultacie.
Od najmłodszych lat sport był obecny w jej życiu. – Moja przygoda z siatkówką zaczęła się właściwie od urodzenia. Moja mama grała w siatkówkę przez całe swoje młode lata i w dorosłości. Później została trenerką, więc od zawsze byłam blisko tego sportu – wspomina Julie z uśmiechem.
Dziś może pochwalić się grą w Szwajcarii, Finlandii, Hiszpanii, Grecji, Francji, Niemczech, a teraz w Polsce. – Tak, miałam okazję grać w wielu klubach w różnych krajach. Powiedziałabym, że Szwajcaria i Finlandia są do siebie dość podobne, jeśli chodzi o styl gry, poziom i kibiców – dlatego to był świetny pierwszy rok za granicą, łatwo było się przystosować. Bardzo podobała mi się kultura kibicowania w Grecji. Ogólnie Grecja i Hiszpania mają podobny styl życia. Francja też była pod tym względem zbliżona do Grecji i Hiszpanii, ale po raz pierwszy zetknęłam się tam z wyższym poziomem gry. Niemcy były kulturowo bardzo podobne do Szwajcarii, więc łatwo było mi się odnaleźć. Uwielbiałam kibiców naszego klubu, a poziom ligi był podobny do tego, jaki jest teraz w Polsce. Bardzo lubię polską ligę – uważam, że jest bardzo profesjonalna, na wysokim poziomie i jestem tu naprawdę szczęśliwa.
Na pytanie o najpiękniejsze momenty w karierze Julie długo się zastanawia. – Trudne pytanie! Jest tyle świetnych meczów, że ciężko wybrać jeden. Ale pamiętam nasz mecz w zeszłym sezonie w niemieckiej Bundeslidze, kiedy z Dreznem pokonałyśmy Stuttgart na ich terenie i awansowałyśmy do finału – to było coś wyjątkowego. No i tego lata z reprezentacją, kiedy wygrałyśmy Srebrną Ligę u siebie w Szwajcarii – to także był bardzo szczególny moment.
Życie zawodowej siatkarki to nie tylko emocje meczowe. To także codzienna, wymagająca rutyna, która wymaga dyscypliny i poświęcenia. – Zazwyczaj mamy dwa treningi dziennie. Rano siłownia lub krótszy trening techniczny, a popołudniu dłuższy trening taktyczny. Po zajęciach mam zwykle krótką sesję regeneracyjną z fizjoterapeutą albo korzystam z narzędzi, które klub nam udostępnia, jak reboots czy Game Ready. Myślę, że ten rytm wygląda podobnie w większości krajów, w których grałam.
Ambicji jej nie brakuje – zarówno na poziomie klubowym, jak i reprezentacyjnym. – Z Radomką chcę powalczyć o medal! A z reprezentacją Szwajcarii naszym dużym celem jest awans na mistrzostwa świata w 2027 roku. Osobiście chcę się rozwijać, stawiać sobie wyzwania i rosnąć jako zawodniczka.
Jak przyznaje, w sporcie presja jest czymś nieuniknionym, ale można się z nią nauczyć żyć. – Myślę, że presja może mieć różne źródła. Czasem pojawia się, bo ludzie czegoś od ciebie oczekują – wtedy trzeba ją przyjąć i potraktować jako dowód zaufania. Ale bywa też tak, że sama ją tworzysz, porównując się do idealnej wersji siebie. Staram się rozpoznać, z jakim rodzajem presji mam do czynienia. Przypominam sobie, że nic, co warte posiadania, nie przychodzi łatwo, i że jestem w stanie robić trudne rzeczy. To pomaga nabrać dystansu i zobaczyć szerszy obraz. Choć oczywiście – łatwiej powiedzieć niż zrobić! – śmieje się Julie.
Nie brakuje jej też drobnych rytuałów i przesądów, które towarzyszą jej przed meczami. – Zawsze przed meczem medytuję i piszę w dzienniku. To pomaga mi uporządkować myśli i być w pełni obecna. No i zawsze zakładam ten sam biustonosz sportowy i tę samą bieliznę – więc tak, jestem trochę przesądna!
Poza boiskiem Julie interesuje się psychologią i lubi rozwijać się intelektualnie. – Mam licencjat z psychologii. Psychologia i ludzie w ogóle bardzo mnie fascynują. Poza tym uwielbiam czytać – to mój sposób na relaks i rozwój.
Życie w podróży nie zawsze jest łatwe, ale Julie ma wokół siebie wsparcie. – To na pewno jedna z najtrudniejszych części kariery. Mam jednak szczęście – mój chłopak zawsze podróżuje ze mną. Pracuje zdalnie, więc może być ze mną w każdym miejscu. Ale oczywiście często tęsknię za domem, rodziną i przyjaciółmi.
Z optymizmem patrzy także na rozwój kobiecej siatkówki. – Sport kobiecy na całym świecie staje się coraz większy, bardziej profesjonalny. Mamy więcej kibiców, większe zainteresowanie, coraz więcej młodych dziewczyn marzy o zawodowej grze. To bardzo ekscytujące – z niecierpliwością czekam, co przyniesie przyszłość.
Zapytana o swoich sportowych idoli, nie ma wątpliwości. – Jako Szwajcarka bardzo podziwiam Rogera Federera – jego podejście do błędów i to, że zawsze zachowywał radość z gry. To piękne. Ale inspirują mnie też zwykli ludzie, którzy ciężko pracują, by spełniać swoje marzenia. Taka mentalność naprawdę mnie motywuje.
Na koniec Julie dzieli się radą dla młodych zawodniczek, które dopiero zaczynają swoją przygodę z siatkówką. – Marzcie odważnie. Nie pozwólcie nikomu mówić wam, jakie macie granice – i same ich sobie nie stawiajcie. Pokochajcie codzienne próby stawiania sobie wyzwań, często próbujcie czegoś nowego i nigdy nie zatrzymujcie się w swojej strefie komfortu. Jeśli to pokochacie, możecie osiągnąć naprawdę niesamowite rzeczy.
Julie Lengweiler to przykład zawodniczki, która łączy profesjonalizm z pasją, spokojem i świadomością siebie. W wieku 26 lat ma już bogate doświadczenie i dojrzałe spojrzenie na sport, a jednocześnie zachowuje radość z gry i chęć rozwoju. Patrząc na jej podejście, trudno się dziwić, że w Radomce stała się jedną z liderek drużyny – nie tylko na boisku, ale i w szatni.
Foto: MOYA Radomka Radom
