„Nie ma łatwych meczów, jest tylko rozwój” – Aleksandra Rasińska o drugim sezonie w Turcji
Sezon 2025/26 to dla Aleksandry Rasińskiej drugi rok w barwach Aydın Büyükşehir Belediyespor.
Dla polskiej atakującej oznacza to czas dalszego rozwoju, wyzwań sportowych i codziennego życia w Turcji. Ola przyznaje, że wejście w sezon przebiega z tendencją zwyżkową, a każdy mecz pozwala jej coraz lepiej odnaleźć się w drużynie i w lidze, która stawia przed zawodniczkami wysokie wymagania.
"Myślę, że z każdym meczem wygląda to coraz lepiej. Były występy bardzo dobre i takie, w których mogłam zrobić jeszcze więcej, ale widać wyraźną tendencję zwyżkową, co jest naturalnym etapem sezonu. Z czasem drużyna coraz lepiej się zgrywa, a to przynosi wymierne efekty na boisku."
Liga turecka imponuje jej poziomem sportowym i wyrównaniem drużyn. ""Zaskoczenie" to może zbyt mocne słowo, bo w pewnym stopniu byłam przygotowana na poziom tej ligi, ale naprawdę imponuje mi fakt, że jest tak wyrównana. Nie ma drużyn, które można zlekceważyć. Oczywiście jest ścisła czołówka, której trudno zagrozić, ale niespodzianki wciąż się zdarzają. Każda drużyna ma w składzie znane nazwiska, a w tym sezonie liga jest jeszcze mocniejsza niż w poprzednim. To sprawia, że nie ma tu "łatwych" meczów, co świetnie napędza mój rozwój i naprawdę cieszę się, że mogę być częścią tak wymagającej ligi.
Poza boiskiem zachwyca mnie kuchnia turecka - jest naprawdę pyszna. No i pogoda… Słońce praktycznie codziennie, nawet zimą. To ogromny plus życia tutaj."
Przygotowania do sezonu były wymagające zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ola wspomina: "Okres przygotowawczy był naprawdę długi - około dwa i pół miesiąca samych treningów, a w końcowej fazie także sparingów. To zawsze bardzo wymagający fizycznie jak i psychicznie czas, który ma przygotować nas na intensywność sezonu. Myślę, że każda siatkarka z niecierpliwością wyczekuje wtedy na rozpoczęcie meczów, bo właśnie po to się trenuje: żeby w oficjalnych spotkaniach móc pokazać swoją pracę. Dlatego choć przygotowania bywają mozolne, są absolutnie niezbędne."
Indywidualne cele Rasińskiej są jasne: rozwój i większa kontrola nad każdym elementem gry. "Indywidualnie, jak w każdym sezonie, chcę się rozwijać. Chcę dojść do momentu, w którym po zakończeniu rozgrywek będę mogła powiedzieć: "kiedyś takich piłek nie kończyłam, a dziś potrafię znaleźć na nie rozwiązanie". Pracuję nad detalami i nad tym, żeby mieć jeszcze większą kontrolę nad piłką w każdym elemencie gry.
Jej cele drużynowe nie uległy zmianie. "Jeśli chodzi o cele drużynowe, są one w naszym klubie niezmienne - celujemy w powtórzenie wyniku z zeszłego sezonu, czyli w play-offy. To dla nas realny i ambitny kierunek, do którego będziemy konsekwentnie dążyć."
Ola nie unika też trudnych tematów z przeszłości. Jej sprawa z MKS Kalisz jest już zakończona, co pozwala jej w pełni skupić się na obecnym sezonie: "Moja sprawa z MKS Kalisz jest już oficjalnie zakończona. To był dla mnie ważny etap i cieszę się, że mogę mieć go za sobą. Ze względu na obowiązujące ustalenia nie mogę podawać żadnych szczegółów, ale najważniejsze jest to, że w końcu mogę skupić się w pełni na swojej grze i obecnym sezonie."
Konflikt z poprzednim klubem był dla niej trudnym doświadczeniem, ale też lekcją. "Ta sytuacja kosztowała mnie naprawdę wiele nerwów i była jednym z trudniejszych momentów w mojej karierze. Jako sportowiec musiałam codziennie funkcjonować w warunkach dużej niepewności i stresu, a jednocześnie wciąż trenować i grać na wysokim poziomie. To było niezwykle obciążające zarówno psychicznie, jak i emocjonalnie.
Z perspektywy czasu widzę jednak, że dużo mnie to nauczyło. Wyciągnęłam z tego ważne wnioski i wiem, jak lepiej podchodzić do podobnych sytuacji w przyszłości. To doświadczenie - choć trudne, bardzo mnie wzmocniło."
W kontekście polskiej ligi Rasińska podkreśla potrzebę zmian systemowych. "To nie jest pytanie z jedną prostą odpowiedzią, ale na pewno potrzebne są rozwiązania systemowe, które realnie zabezpieczą zawodniczki. Przede wszystkim ważne są przejrzyste zasady i wzajemny szacunek - wiele trudnych sytuacji wynika po prostu z braku komunikacji między klubem, sztabem a zawodniczkami.
Myślę, że warto byłoby rozważyć wprowadzenie konkretnych narzędzi, które zwiększyłyby bezpieczeństwo finansowe. Na przykład specjalnego funduszu lub kaucji wpłacanej przez kluby na początku sezonu, z którego można byłoby pokrywać ewentualne zaległości. Innym rozwiązaniem mogłyby być częściej weryfikowane "listy czystości", jasno potwierdzające, że klub nie ma wobec zawodniczek żadnych zaległości. Na ten moment jest to robione dwa razy w roku. Może sporządzanie takich list kwartalnie wywarłoby na klubach większą presję.
Z mojego doświadczenia wynika też, że obecne regulacje w komisji licencyjnej PLS mają sporo luk i niedopowiedzeń i nie zawsze chronią siatkarki w sytuacjach konfliktowych. Wzmocnienie oraz uszczelnienie tych przepisów byłoby ogromnym krokiem naprzód."
Presję, oczekiwania i krytykę Rasińska neutralizuje skupieniem na procesie i własnej pracy.
"Z presją radzę sobie przede wszystkim poprzez skupienie na pracy. Skupienie na procesie, nie na oczekiwaniach zewnętrznych. Na treningach oraz meczach robię wszystko, co mogę, żeby być lepszą zawodniczką, a poza boiskiem dbam o regenerację, przygotowanie mentalne i wszystkie elementy, które są w mojej strefie wpływu. To daje mi poczucie kontroli i spokoju.
Staram się nie koncentrować na oczekiwaniach czy opiniach z zewnątrz, bo one zawsze będą - niezależnie od tego, czy grasz świetnie, czy przechodzisz trudniejszy moment. Ważniejsze jest dla mnie to, jak ja oceniam swoją pracę i jakie kroki robię, żeby się rozwijać.
Dużo daje mi też wsparcie bliskich i zespołu. Kiedy człowiek ma wokół siebie ludzi, którzy go znają i rozumieją, łatwiej zachować zdrowy dystans. Wtedy presja nie znika, ale staje się czymś, z czym można funkcjonować."
Choć obecnie gra za granicą, nadal czuje wsparcie polskich kibiców i środowiska siatkarskiego.
"Moimi największymi kibicami są przede wszystkim moi najbliżsi. Rodzina i przyjaciele śledzą moje mecze i zawsze przesyłają wsparcie, niezależnie od wyników. To dla mnie ogromnie ważne.
Czuję też, że wiele osób z polskiego środowiska siatkarskiego nadal mnie obserwuje i trzyma za mnie kciuki, nawet jeśli gram za granicą. To bardzo miłe uczucie, bo daje poczucie, że wciąż jestem częścią tego świata, mimo że na co dzień funkcjonuję w innej lidze i innym kraju. Takie sygnały naprawdę dodają energii."
Na koniec Ola podkreśla, co najbardziej ją ukształtowało jako siatkarkę: "Myślę, że najbardziej ukształtowała mnie moja pracowitość i to, że naprawdę kocham to, co robię. Ta pasja sprawia, że nawet w trudniejszych momentach potrafię wrócić na dobre tory. Kiedy jestem zmęczona albo gdy mam za sobą przegrany mecz, staram się następnego dnia przyjść na trening i dalej wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię.
To właśnie te małe rzeczy, a nie pojedyncze występy czy wyniki, najbardziej mnie wzmocniły i zaprowadziły do miejsca, w którym jestem dziś."
Drugi sezon w Turcji to dla Aleksandry czas dalszego rozwoju, nowych doświadczeń i wyzwań, ale przede wszystkim – czas, w którym pasja i konsekwencja codziennej pracy pozwalają jej w pełni cieszyć się grą i każdym meczem w wymagającej lidze tureckiej.
Foto: Aydın Büyükşehir Belediyespor.
