Odwaga, rozwój, powrót – droga Julii Orzoł do reprezentacji

2025-05-04

Świat akademickiego sportu w USA to przestrzeń pełna intensywnej rywalizacji, dyscypliny i ogromnych możliwości. Julia Orzoł nie tylko odnalazła się w tej rzeczywistości, ale również zbudowała tam fundament swojej sportowej tożsamości. Dziś wraca do Polski bogatsza o doświadczenia, które kształtowały ją nie tylko jako siatkarkę, ale też jako liderkę i osobowość.

Po czterech latach gry w jednej z najlepszych drużyn uniwersyteckich w USA – Wisconsin Badgers – oraz zdobyciu prestiżowego tytułu mistrzyni NCAA, Julia podpisała kontrakt z LOTTO Chemik Police. Jej talent, pracowitość i konsekwencja zostały szybko zauważone, czego dowodem jest pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski. Choć to dopiero początek nowego rozdziału, jej droga już teraz inspiruje kolejne pokolenie młodych siatkarek.

W rozmowie z nami opowiada o emocjach związanych z powrotem do kraju, realiach amerykańskiej siatkówki, presji, nagrodach, budowaniu zespołu i swoich planach na przyszłość.


B.W: Gratuluję pierwszego powołania do seniorskiej reprezentacji Polski! Jak zareagowałaś na tę wiadomość? Czy było to dla Ciebie zaskoczenie?

J.O: Dziękuję bardzo! Było to dla mnie dużym zaskoczeniem, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że już w tym roku dostanę szansę przyjazdu na zgrupowanie. To zaskoczenie szybko przerodziło się w dużą ekscytację i oczekiwanie.

B.W: Jakie emocje towarzyszą Ci przed pierwszym zgrupowaniem z kadrą narodową? Czy odczuwasz stres, ekscytację, a może inne uczucia?

J.O: Oprócz wcześniej wspomnianej ekscytacji czuję lekki, motywujący stres. Będzie to mój debiut i duże siatkarskie wyzwanie, ale z doświadczenia wiem, że takie momenty najwięcej uczą i są dobrą możliwością do sprawdzenia, na jakim siatkarskim etapie, czy też poziomie się obecnie jest. Nie mogę się doczekać tego sprawdzianu i wiem, że będę chłonąć każdą chwilę.

B.W: Czy miałaś okazję porozmawiać z trenerem Stefano Lavarinim o Twojej roli w drużynie? Jakie masz oczekiwania wobec nadchodzących meczów?

J.O: Nie miałam jeszcze szansy porozmawiać z Trenerem Lavarinim. Na ten moment nie mam oczekiwań, skupiam się na najbliższym cyklu treningowym i na tym, aby dać i wyciągnąć z niego jak najwięcej.

B.W: Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przyjeździe do USA i rozpoczęciu gry w Wisconsin Badgers?

J.O: Byłam pod wrażeniem ogromnej, nieporównywalnej skali widowiska, jakim jest siatkówka akademicka w Stanach. Nasza ośmiotysięczna sala była wypełniona na prawie każdym meczu ligowym, a od społeczności — składającej się ze studentów, rodzin z dziećmi, seniorów — nie raz słyszałyśmy, że nasze mecze zaznaczone są w ich kalendarzach na czerwono. Wszyscy byli bardzo zaangażowani i gotowi do ogromnego wsparcia.

B.W: Jak wspominasz swoje pierwsze dni w USA? Czy coś Cię zaskoczyło lub szczególnie zapadło w pamięć?

J.O: Pierwsze dni na pewno były wyjątkowo intensywne. Dołączyłam do przygotowań dość późno, bo tylko na to pozwalały mi obowiązki kadrowe i wiza. Dzień po przylocie rozpoczęłam treningi, a dwa tygodnie po tym zagrałyśmy pierwszy sparing. Na początku nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądał następny dzień i chyba uczucie tej niepewności pamiętam najwyraźniej wspominając tamten czas.

B.W: Jakie doświadczenia zdobyte w amerykańskim systemie akademickim i sportowym uważasz za najbardziej wartościowe? Czy są jakieś konkretne lekcje, które chciałabyś przenieść na polski grunt?

J.O: Myślę, że największą życiową lekcją, jaką zdobyłam w Stanach, jest to, że jestem w stanie znaleźć wyjście z każdej sytuacji, pod warunkiem że będę tego aktywnie szukać. Hasłem często powtarzanym przez naszego Trenera było "Bądź swoim pierwszym ratownikiem" i z biegiem czasu coraz bardziej rozumiem mądrość tych słów. Wydaje mi się, że to kwintesencja tego, co powinno być przekazywane podczas wejścia w dorosłość.

B.W: Zostałaś kapitanem zespołu i zdobyłaś nagrodę "Bring It Award". Co te wyróżnienia dla Ciebie znaczą?

J.O: Pokazały mi trochę, że stawianie siebie w mniej komfortowych sytuacjach i wymaganie od siebie więcej przynosi efekty i pozwala mi zbliżać się do tego, kim chcę się stać na boisku i poza nim. Myślę, że podczas tych czterech lat w drużynie Wisconsin bardzo zmienił mi się obraz tego, co powinnam dawać drużynie i jak mogę wpływać na to, żeby innym grało się przy mnie lepiej.

B.W: Jak udało Ci się pogodzić intensywny trening z nauką, osiągając średnią 3.94 i zdobywając nagrodę NCAA Elite 90?

J.O: Wydaje mi się, że najbardziej pomogła mi w tym wyuczona dyscyplina i to, że nie potrafię odpuszczać, jeżeli mam cel — "misję" do wykonania. Widzę, że czasami może być to niepomocne i wprowadzać za dużą presję, ale koniec końców było to dla mnie kluczowe w dążeniu do lepszych wyników i na boisku, i na uczelni.

B.W: Co skłoniło Cię do powrotu do Polski i podpisania kontraktu z LOTTO Chemik Police?

J.O: Już przed wyjazdem do Stanów czułam, że po czterech latach będę chciała wrócić do Europy i grać profesjonalnie. Chemik Police wydawał mi się najbardziej optymalnym miejscem na rozpoczęcie tej przygody i nie ukrywam, że współpraca z Trenerem Michorem podczas czterech lat młodzieżówki na pewno odegrała też tu swoją rolę.

B.W: Jak oceniasz atmosferę w klubie i wsparcie kibiców w Policach?

J.O: Dostajemy ogromnie dużo wsparcia od naszych kibiców. Klub kibica jest niesamowicie zaangażowany — udowodnili to wspierając nas wyjątkowo mocno podczas sezonu z wyjątkowymi i nietypowymi dla Chemika okolicznościami. Cieszy mnie też, ile rodzin i lokalnych szkół zaczyna coraz częściej pojawiać się na trybunach. Na pewno jest to częściowo zasługa i owoc aktywnych działań promujących kobiecą siatkówkę, które Lotto Chemik Police prowadzi.

B.W: Czy planujesz kontynuować swoją karierę w Chemiku Police, czy rozważasz inne opcje na przyszłość? W jednym z wywiadów wspomniałaś, że nie wykluczasz powrotu do USA.

J.O: Pomidor 🙂 Na ten moment wiem, że chcę w najbliższym sezonie zostać w Polsce, a na pewno niedługo zaczną się pojawiać bardziej szczegółowe informacje transferowe.

B.W: Jakie różnice zauważyłaś między życiem w USA a w Polsce, zarówno na boisku, jak i poza nim?

J.O: Największą różnicą, jaką do tej pory zauważyłam, jest tempo życia. Amerykanie bardzo stawiają na produktywność i poświęcają pracy wyjątkowo dużo uwagi. Szczególnie odczuwa się to jako student-sportowiec, którego każdy dzień jest zaprogramowany tak, żeby połączyć pełnowymiarowe studiowanie z graniem na naprawdę przyzwoitym poziomie.

B.W: Jakie wartości i doświadczenia wyniosłaś z gry w USA, które chciałabyś wykorzystać w dalszej karierze?

J.O: W Stanach bardzo duży nacisk kładzie się na komunikację i na to, jak swoim zachowaniem sprawiać, aby inni na boisku grali i czuli się lepiej. To stawianie zespołu na pierwszym miejscu i szukanie okazji, żeby dołożyć coś dobrego od siebie, jest czymś, co bardzo chciałabym wykorzystywać na przestrzeni całej mojej kariery.

B.W: Jakie rady dałabyś młodym siatkarkom marzącym o grze w USA lub reprezentacji Polski?

J.O: Moja największa rada byłaby, żeby skupiali się na najbliższym dniu i szukali sposobów na to, jak codziennie stawać się lepszym. Wierzę, że dobre nawyki i systematyczność to klucze do zrealizowania celów — takich jak wyjazd do USA czy gra w reprezentacji.

B.W: Czy jest jakiś mecz lub moment w Twojej karierze, który szczególnie zapadł Ci w pamięć?

J.O: Wygrany mecz o Akademickie Mistrzostwo Stanów Zjednoczonych w moim pierwszym roku studiów to chyba mój najbardziej szczególny moment siatkarski. Pierwszy sezon życia za oceanem był sporym wyzwaniem, dlatego to zwycięstwo miało szczególny smak.

B.W: Jakie masz marzenia i cele na najbliższe lata, zarówno sportowe, jak i osobiste?

J.O: Moim największym marzeniem i celem jest czuć, że nieustannie się rozwijam i z sezonu na sezon znajduję się w coraz lepszym siatkarskim miejscu. Chciałabym spotykać na swojej drodze ludzi, od których będę mogła dużo się nauczyć i czerpać inspiracje.


Julia Orzoł to siatkarka, która mimo młodego wieku ma już za sobą niezwykle bogate doświadczenie sportowe i życiowe. Jej świadome wybory, determinacja i otwartość na rozwój sprawiają, że nie tylko imponuje na boisku, ale też inspiruje młodsze pokolenia. Jej droga z USA do kadry narodowej to dowód na to, że marzenia można spełniać dzięki ciężkiej pracy i odwadze. Przyszłość zapowiada się dla niej obiecująco — i choć dziś odpowiada "pomidor" na pytania o dalsze kroki, jedno jest pewne: o Julii Orzoł jeszcze nie raz usłyszymy.