„Sport jest piękny, ale i brutalny”. Trener Miłosz Majka po Mistrzostwach Świata U21
Sierpniowe Mistrzostwa Świata U21 w siatkówce kobiet – Polska na 6. miejscu
Sierpniowe Mistrzostwa Świata U21 w siatkówce kobiet, rozegrane w indonezyjskiej Surabaii, były wyjątkowym turniejem – zarówno pod względem sportowym, jak i historycznym. Po raz pierwszy w rywalizacji na tym szczeblu wystąpiły aż 24 drużyny z całego świata, a poziom spotkań od pierwszej piłki potwierdzał, że młodzieżowa siatkówka rozwija się w imponującym tempie.
Polska reprezentacja rozpoczęła mistrzostwa z dużym impetem – w fazie grupowej wygrała wszystkie mecze poza starciem z Włoszkami, późniejszymi mistrzyniami świata. Nasze siatkarki pokonały m.in. Turcję, aktualne mistrzynie Europy, co było sygnałem, że biało-czerwone mogą namieszać w stawce. Niestety w ćwierćfinale zatrzymała je Bułgaria, a w walce o miejsca 5–8 Polki ponownie zmierzyły się z wymagającymi rywalkami. Po zwycięstwie nad Turcją w "małym półfinale" biało-czerwone uległy Chinom i ostatecznie zakończyły turniej na 6. miejscu.
Choć zabrakło awansu do strefy medalowej, młoda kadra Miłosza Majki udowodniła, że ma ogromny potencjał. Indywidualne wyróżnienia Polek najlepiej to pokazują: Maria Spławska została najlepszą blokującą mistrzostw z 40 punktowymi blokami, Zuzanna Suska znalazła się w ścisłej czołówce libero, notując ponad 100 obron i imponującą skuteczność w przyjęciu, a Ola Adamczyk, debiutująca w podstawowej szóstce, uplasowała się w czołówce punktujących i atakujących całego turnieju. Te osiągnięcia, w połączeniu z postawą całego zespołu, potwierdzają, że polska siatkówka żeńska doczekała się kolejnego pokolenia, które może wkrótce zapukać do seniorskiej reprezentacji.
Polska drużyna wykazała się szczególnie w kluczowych elementach siatkarskich: atak, blok i przyjęcie funkcjonowały na wysokim poziomie, a młode zawodniczki pokazały zdolność do szybkiego reagowania w trudnych sytuacjach. Mimo że finałowe miejsce nie odzwierciedla w pełni umiejętności naszych siatkarek, turniej dostarczył wielu cennych doświadczeń, które z pewnością zaowocują w kolejnych edycjach mistrzostw.
O emocjach z Indonezji, kluczowych meczach, a także o tym, jakie lekcje młoda drużyna wyniosła z mistrzostw, opowiedział nam trener reprezentacji Polski U21, Miłosz Majka.
B.W: Reprezentacja Polski zakończyła Mistrzostwa Świata U21 na 6. miejscu. Jak Pan ocenia ten rezultat — bardziej jako sukces czy raczej niedosyt?
M.M: Ten wynik trzeba ocenić dwojako. Na gorąco odczuwam olbrzymi niedosyt, bo jako trener prowadzę reprezentację przede wszystkim po to, by osiągała jak najlepsze wyniki. Mimo że wiele zawodniczek pokazało się z świetnej strony i nasza grupa zrobiła postęp, odczuwamy niedosyt, bo półfinał był na wyciągnięcie ręki. Myślę, że przy stanie 1:1, 20:17 czy 20:20 w trzecim secie byliśmy bardzo blisko jego wygrania. Gdyby nam się udało, perspektywa całego meczu wyglądałaby inaczej. Na początku mogę więc powiedzieć: duży niedosyt. Z czasem pewnie nie będę mówił o sukcesie, ale z całą pewnością o dobrym wyniku, który pokazuje, że ta grupa pnie się w górę. Jak wszyscy widzieli, pojawiło się kilka nowych twarzy, nadziei naszej siatkówki.
B.W: Na przestrzeni turnieju graliście z czołówką światowej siatkówki. Który mecz uważa Pan za najważniejszy dla rozwoju tej drużyny?
M.M: My jako zespół od zeszłego roku robimy postęp i się rozwijamy. Wtedy wygraliśmy bardzo ważny mecz na Mistrzostwach Europy w grupie z Serbią. W tym roku zwyciężyliśmy w grupie nad Turczynkami, czyli aktualnymi Mistrzyniami Europy. Później, w małym półfinale, ograliśmy Turcję po raz drugi 3:2, co było bardzo ważnym i rozwijającym doświadczeniem dla całej grupy. Fajnym spotkaniem był też mecz z Włoszkami. Po dwóch przegranych setach – pierwszy do 23, który był prawdziwym setem walki – wygraliśmy dwa kolejne, ale niestety przegraliśmy tie-breaka. Najważniejszym meczem dla tej grupy, a także dla mnie, był jednak przegrany mecz z Bułgarią. Zwycięstwa szybko cieszą i człowiek jest zadowolony, czasem nie wyciąga się wtedy wniosków. Przegrana z Bułgarią wywołała złość, niedosyt, głód zwycięstwa i żal, które – jestem pewien – przełożą się na lepszą pracę w przyszłości. Chodzi nie tyle o wyciągnięcie wniosków, ile o umiejętność zachowania się w podobnej sytuacji następnym razem. Myślę, że właśnie tego nauczyliśmy się po tym meczu i będzie to dla nas najważniejsze.
B.W: W spotkaniu o 5. miejsce z Chinami przegraliście 1:3. Co było kluczowe w tym starciu?
M.M: Jeśli chodzi o mecz z Chinkami, myślę, że kluczowy był drugi set. Tam wysoko przegrywaliśmy, a później doprowadziliśmy do stanu 20:20. Nie wykorzystaliśmy dwóch kontr po naszej stronie i jednej wysokiej piłki, co zaważyło na wyniku tego seta. W trzecim secie prowadziliśmy 19:11, a nagle staliśmy się bezradni w kończących atakach na lewym i prawym skrzydle – myślę, że to zdecydowało o przebiegu meczu. Nie chcę mówić, że emocje w tym spotkaniu były inne, ale na pewno różniły się od tych, które towarzyszyły wcześniejszym meczom. W skrócie – zabrakło skuteczności, żeby postawić kropkę w trzecim secie i prowadzić 2:1 w meczu. Po przegranym trzecim secie było widać, że koncentracja spadła. Chinki to wykorzystały i wygrały 3:1.
B.W: Maria Spławska zajęła 1. miejsce w rankingu blokujących mistrzostw. Jak Pan ocenia jej rolę w drużynie i to, że Polka była liderką światowej klasyfikacji w tym elemencie?
M.M: Marię Spławską możemy ocenić tylko bardzo dobrze. Na pewno można powiedzieć, że była jednym z objawień tego turnieju, choć my od początku świadomie i konsekwentnie na nią stawialiśmy, wiedząc, jaki ma w sobie potencjał. Wykorzystała go niemal w 100%. Była najlepszą blokującą mistrzostw świata – i to bardzo cieszy. Oprócz zajętego miejsca na turnieju, statystyki indywidualne dają zawodniczkom duże możliwości rozwoju. Przede wszystkim budują pewność siebie i pokazują, że praca, którą wykonują, jest ważna. Maria w swoim sportowym życiu miała różne przygody – była w Szczyrku, skąd też odeszła. Przede wszystkim jednak to jej debiut na mistrzostwach świata. To niesamowite, że przy pierwszym udziale w tak dużej imprezie, grając po raz pierwszy w szóstce, odegrała tak ważną rolę. Od początku stawialiśmy na Marię, podobnie jak na Rozalię Moszyńską, wierząc, że to najlepszy wybór dla zespołu w tym momencie. To przekonanie się potwierdziło, co cieszy i buduje – zarówno w kontekście decyzji sztabu, jak i wspólnej pracy całego zespołu.
B.W: Zuzanna Suska znalazła się w czołówce rankingu najlepiej broniących zawodniczek. Jak Pan patrzy na te wyróżnienia indywidualne Polek i co one mówią o jakości zespołu?
M.M: No tak, Zuza Suska zaliczyła swój najlepszy turniej. Od początku tego rocznika, w kadrze U16, U18 i U20, na różnych imprezach, rozegrała swoje najlepsze zawody. Myślę, że duże znaczenie miał też jej sezon w Tauron Lidze w Bielsku. Może grała w klubie nieco mniej, ale pracowała wśród najlepszych, z bardzo dobrym trenerem i sztabem, co przełożyło się na świetną postawę na mistrzostwach świata. Bardzo dobrze pracowała przez cały okres przygotowawczy. Przygotowywaliśmy się od maja, czyli praktycznie trzy miesiące. Warto też pamiętać, że już w zeszłym roku miała bardzo dobry turniej na mistrzostwach Europy. Wszystkie dziewczyny w mojej kadrze, od kwalifikacji w 2023 roku do zeszłorocznych mistrzostw Europy, przechodzą swoją drogę, zdobywając doświadczenie i pewność siebie. Z każdym turniejem nabywają umiejętności turniejowe, które są niezwykle ważne – często decydują o tym, jak zachowują się w trudnych momentach. Oczywiście w tym roku brakowało nam chłodnej głowy w jednym momencie meczu, ale wszystko, co Zuza i pozostałe zawodniczki wypracowały przez ostatnie lata – przez okresy przygotowawcze, liczne turnieje i mecze reprezentacyjne – sprawiło, że dziś Zuzia Suska jest na bardzo wysokim poziomie i zajmuje czołowe miejsce w światowym rankingu mistrzostw świata.
B.W: Aleksandra Adamczyk nie tylko zadebiutowała w podstawowej szóstce, ale też znalazła się wysoko w rankingach punktujących i atakujących. Jak trener ocenia jej wkład w grę zespołu i tak szybki postęp?"
M.M: Aleksandra Adamczyk rozegrała naprawdę znakomity turniej. To był jej debiut na imprezie tej rangi, a mimo to została jedną z liderek drużyny. Była dziesiątą punktującą całych mistrzostw, a wśród skrzydłowych wyróżniała się jako najlepsza pod względem zdobytych punktów. Udźwignęła rolę zarówno przyjmującej, jak i atakującej, pokazując ogromną wszechstronność i pewność siebie. Jeszcze niedawno była zawodniczką rezerwową, a teraz stała się jedną z czołowych postaci kadry. Jej świetny występ to dowód, że ciężka praca i konsekwencja przynoszą efekty. Komentatorzy i środowisko siatkarskie zgodnie podkreślają jej postęp – zarówno indywidualny, jak i wkład w siłę zespołu. Warto zaznaczyć, że podobnie jak Maria i Zuzia, Ola Adamczyk po raz pierwszy wyszła w podstawowej szóstce na tak prestiżowej imprezie. I od razu udowodniła, że potrafi sprostać najwyższym wymaganiom, notując osiągnięcia, które wcześniej wydawały się poza jej zasięgiem.
B.W: Jakie największe atuty tej drużyny wyszły na jaw podczas mistrzostw, a które elementy wymagają jeszcze poprawy?
M.M: Jeśli chodzi o największe atuty, to przede wszystkim zespołowość. Wiele drużyn przed nami opierało grę na jednej zawodniczce, natomiast naszym atutem była właśnie gra zespołowa. Dodatkowo dobrze blokowaliśmy, skutecznie broniliśmy, a młodość w postaci 17-letniej rozgrywającej Wiktorii Szewczyk również była naszym atutem. Naszą grę oglądało się przyjemnie – byliśmy skuteczni i przede wszystkim waleczni. To właśnie zespołowość i waleczność najlepiej nas charakteryzowały. Oczywiście zdarzały się momenty przestojów, ale w większości turnieju pokazywaliśmy upór i chęć wygrywania. Ta determinacja była widoczna i stanowiła jedną z naszych największych mocnych stron.
B.W: Jakie najważniejsze wnioski jako trener wyciąga Pan z tego turnieju na przyszłość?
M.M: Najważniejsze wnioski? Sport jest tak samo piękny, jak i brutalny. Trzeba przede wszystkim wierzyć – ta wiara może zdziałać bardzo wiele. Nawet jeśli jedzie się na imprezę mistrzowską bez roli faworyta, mądrą, ciężką pracą można wiele zyskać i wiele wygrać. Czasami decyduje jeden moment, jedna chwila. Ta grupa jest już w innym, lepszym miejscu – zarówno zespołowo, jak i indywidualnie. Z pewnością w tym roku na tym skorzysta Tauron Liga. To cieszy mnie jako trenera, który wprowadził nowe twarze do reprezentacji i zaufał zawodniczkom. One to zaufanie oddały w 100%. Rośnie nowe pokolenie dziewcząt, które wkrótce dołączy do zespołu. Oby jak najszybciej, choć muszą też cierpliwie i dobrze trenować. Wniosek jest prosty: warto stawiać na zawodniczki, które naprawdę chcą, są głodne pracy i rozwoju, gotowe poświęcić dużo dla siatkówki. Widać, kto ma fokus na sport i kto ma w sobie "gen mistrza". Takie zawodniczki trzeba wciąż poszukiwać. Obecną dwunastkę mieliśmy już w pełni, ale są też dziewczyny, które w tym roku nie pojechały na turniej – przegrały rywalizację, ale pozostają w kręgu zainteresowań na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Wokół takich osób warto się otaczać. Nie można zapominać o sztabie. To sukces wielu ludzi. Oczywiście jako trener odpowiadam za wynik i pod tym się podpisuję, ale dojście do tych wszystkich świetnych momentów to efekt pracy całego mojego zespołu. Chciałbym im za to bardzo podziękować.
Szóste miejsce
Polek na Mistrzostwach Świata U21 w Indonezji nie było spełnieniem
marzeń, ale z pewnością stanowi solidny fundament pod przyszłe
sukcesy. Drużyna Miłosza Majki pokazała charakter, waleczność i
ogromny potencjał, który w połączeniu z wyróżniającymi się
indywidualnościami może dać polskiej siatkówce wiele powodów do
dumy w nadchodzących latach
Foto: Volleyball World